Rozszerzony polski otwiera oczy na wiele spraw, naprawdę. Po pierwsze, pozwala spojrzeć na pewne rzeczy głębiej i z większym namysłem, samodzielnie. Po drugie, styka z ludźmi, którzy tak jak Ty kochają się w kulturze i literaturze i często także sami piszą: wiersze, opowiadania, recenzje. Po trzecie, i o tym będę dzisiaj mówić, daje możliwość rozmiłowania się w tym, co mniej lub bardziej dawne. Nagle zauważa się, że starożytne dramaty są całkiem głębokie, barokowe wiersze zaskakujące, romantyczne ballady pełne magii, a pozytywistyczne powieści przepełnione erudycją. Na lekcjach polskiego, ale przede wszystkim tak naprawdę poza nimi, podczas osobistej lektury, zdaje sobie człowiek sprawę, że współczesne nie znaczy lepsze, lżejsze i przyjemniejsze i że ludzie od wieków nie zmienili się tak bardzo.
Z pewnością stykamy się niejednokrotnie z opiniami: nie czytam lektur, bo to lektury, lektury są trudne, nudne i nieżyciowe. Może nawet sami mamy w mentalności jakieś takie poczucie, że skoro każe nam się coś czytać, to z pewnością nie może nam się to spodobać. I, brońcie bogowie!, nie będę teraz krzyczeć na ludzkość, wymądrzając się: "lenie, czytajcie lektury, bo to kształci, wychowuje, uczy i wartościowsze jest niż miliony waszych badziewnych romansów!". Bo i po co miałabym kłamać?
Samo przeczytanie od deski do deski Krzyżaków nie zagwarantuje nam wzrostu IQ, erudycji i mądrości życiowej. Więcej, męczenie owego dzieła sienkiewiczowskiego nie wywoła w nas pewnie nawet grosza refleksji (nie mówiąc o zachwycie!), jeśli weźmiemy się za nie z myślą, że nie damy rady, że to takie nudne, takie niesprawiedliwe. (Mówiąc między nami, wcale się tak tego źle nie czyta, język, wbrew rozpowszechnianym opiniom, jest dość przystępny, fabuła po tych stu stronach nawet do przodu postępuje, a bohaterów da się lubić) Otwórzmy umysł na to, co z pozoru wydaje się nie w naszym guście.
Miałam jednak mówić trochę o czym innym - o tym, że SĄ TACY LUDZIE, którzy czytają klasykę z zamiłowania i, rzecz niewiarygodna, bardziej ona do nich przemawia niż dzieła współczesne! Więcej, są to ludzie całkiem zdrowi na umyśle, normalnie funkcjonujący w społeczeństwie. Są też tacy, którzy choć klasyki z reguły nie czytają, to gdy sięgną po jakąś książkę nie z tej epoki, to im się podoba. Nie muszę chyba jednak Was, książkoholików, o tym przekonywać, prawda? Jestem przekonana niemal święcie, że każdy z nas tu zgromadzonych ma na swojej listę ulubieńców przynajmniej jedną pozycję "klasyczną".
Ciekawe jest też to, że nie każda powieść "klasyczna" jest klasyczna. Nawet ta Lalka nieszczęsna (i ukochaną przez me serce miłością nieograniczoną i każdy to przeczytać musi!) w swoich czasach nie była uważana za klasyczną, a wręcz za innowacyjną! O Ferdydurke to już chyba nawet nie wspomnę. Lektury niejednokrotnie wykraczają poza to, co nazywamy oklepanym i przerobionym. Autorzy czasów dawnych też dążyli często do oryginalności przecież. I udawało im się wykraczać poza wytyczone ramy literatury. Teraz może tego tak nie widać, bo "wszystko już było", ale dawniej to, co dziś uważamy za nudne, wywoływało dreszczyk emocji, było zakazanym owocem, niewyobrażalnym skandalem!
Klasyka ma tę wyższość nad nowościami współczesnymi, że jest sprawdzona. Setki krytyków, mądrych, znających się na rzeczy ludzi, kiwało z aprobatą głową omawiając Żeromskiego, Mickiewicza, Prusa, Kochanowskiego... Te dzieła przetrwały próbę czasu! Zachwycają ciągle! Czemu i my nie mielibyśmy zaryzykować i wyrobić sobie własną opinię? Choćby negatywną, to chyba warto.
Ja w literaturze dawnej kocham właśnie chyba najbardziej to, czego inni w niej nienawidzą - odmienność języka. Ile rozkoszy daje smakowanie tych pięknych, skomplikowanych i rozbudowanych nad potrzebę metafor! Ta ostrożność, z jaką dawni poeci stawiali każdy przecinek, by nie zmęczyć swej ręki zbyt długim pisaniem (komputerów przecie nie było). Ta inność jest w tym najpiękniejsza, najcudowniejsza. Subtelność wiktoriańskich romansów, natchnienie romantycznych dramatów, pouczający ton renesansowych pieśni, ironiczno-prześmiewczy styl oświeceniowych liryków. Rozsmakujmy się trochę, a kto wie, może któraś z tych epok, któreś z dzieł zostanie w naszych sercach na zawsze, jak zostawały one w sercach tysięcy (ba, nawet milionów) przed nami.
Klasyki się dziś nie czyta? A skąd! Zawsze znajdą się miłośnicy i pasjonaci, zawsze ktoś sięgnie i pokocha, zawsze ktoś da się przekonać. Trzeba dać tylko tej klasyce szansę, a wybroni się sama. Może nie każdy utwór od razu zachwyci (gdy wspominam Horacego, Goethego czy Verne'a to przecież gdzieś w środku mnie przekręca). Ale nie przekreślajmy dokonać kultury ponad dwudziestu wieków na rzecz tych kilkudziesięciu lat współczesnych! Możemy się pozytywnie zdziwić.
Moralizatorsko i może trochę o niczym, ale z pasją, pisała dla państwa - Bebe. Tak na dobry początek Ballad Bezludnych. (Bo czytanie klasyki jest fajne, ot co!)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz